Dlaczego samopoświęcenie szkodzi mamom + Jak jedna mama porzuciła poczucie winy

Dlaczego wyczerpanie matczyne stało się odznaką honoru? Jak stało się społecznie akceptowalne, a nawet godne podziwu, dawać tak dużo, że twoje ciało i dusza przedwcześnie umierają z powodu braku odpoczynku i duchowego uzupełnienia?

Wydaje się, że to nowy trend kulturowy, ale czy tak jest naprawdę? Moja matka, jej matka i matka jej matki wierzyły, że nie mają znaczenia. Dlaczego? Dlaczego bycie matką jest otwarcie postrzegane jako jedna z najbardziej niedocenianych pozycji, jakie możemy mieć, a jednak tak wiele ludzkiego rozwoju jest przywiązane do zdrowia i dobrego samopoczucia matki?

Postrzegamy i definiujemy macierzyństwo w sposób sprzeczny i autodestrukcyjny. Kiedy zostałam matką dwójki dzieci, moje życie w jeszcze większym stopniu zaczęło odzwierciedlać głęboko zakorzenione przekonania kulturowe dotyczące macierzyństwa. W końcu zacząłem nazywać to syndromem umierania, by być dobrą matką.

Prowadzenie kultury samopoświęcenia.

Ilekroć wspominałem, jak bardzo się czuję wyczerpany, słyszałem tę samą odpowiedź:„Masz w domu młode. Oczywiście jesteś zmęczony”. Desperacko szukając nowych pomysłów i rozwiązań, przeszukałem internet, ale znalazłem blogerki z mamusiami, które na wpół żartują na temat „soku mamusi” i „godziny wina”.

W pewnym momencie zauważyłem post w mediach społecznościowych od słynnego przedsiębiorcy-miliardera, który jest również mamą, opłakujący jej wieczne wyczerpanie, podczas gdy zasadniczo obwinia za to macierzyństwo. Nie tylko byłem zniechęcony; Byłem wściekły. Wydawało się, że jest osobą obdarzoną mocą władzy, ale ona również kupowała ideę, że macierzyństwo to chaos i cierpienie. Ta idea jest tak głęboko wpisana w naszą definicję „dobrej” matki, że żadna kwota pieniędzy, status ani pomoc z zewnątrz nie mogą jej rozwiązać. Pamiętam, jak zobaczyłem jej post i pomyślałem:Czy kupowanie w tej kulturze poświęcenia jest naprawdę jedynym sposobem na bycie „dobrą” matką? Czy dla nas, jako mam, naprawdę jest tylko wyczerpanie psychiczne, emocjonalne lub fizyczne?

Nawet podczas nawigowania przez moje dni pochłonięte poczuciem winy, że nie robię wystarczająco dużo dla własnych dzieci – bez względu na to, co robiłam, nigdy nie czułam się wystarczająco – czułam się coraz bardziej przytłoczona tym, jak nasza szersza kultura pozycjonowała macierzyństwo jako rodzaj tortury. Przesłanie było jasne – jeśli nie byłeś wiecznie wyczerpany lub stale, desperacko potrzebowałeś kofeiny i/lub wina, nie powinieneś robić wystarczająco dużo. Jeśli nie poświęcałeś własnych potrzeb i pragnień dla swoich dzieci, ponosiłeś porażkę. Bycie „dobrą” matką powodowało zmęczenie, a może nawet wymagało tego. Można było narzekać, a nawet żartować, pod warunkiem, że rozumiesz, że to właśnie robi „dobra” matka.

Im bardziej uświadamiałem sobie tę wiadomość, tym bardziej ją zauważałem. Wiele lat wcześniej kobieta, na którą patrzyłem, powiedziała mi, że muszę kupić tańszy szampon teraz, gdy jestem mamą dwójki dzieci. Zrobiłam tak, jak sugerowała i kupiłam tańszy szampon, ale rozczarowało mnie to, a moje włosy straciły blask. Moje włosy zawsze były moją strefą zabawy w urodzie, czymś, co sprawia mi przyjemność, co sprawia, że ​​czuję się jak ja. Pamiętam, jak zastanawiałem się, Dlaczego miałbym poświęcać coś, co sprawia, że ​​czuję się tak dobrze, tylko po to, by zaoszczędzić 10 czy 12 dolców? Wkrótce wróciłem do kupowania „drogiego” szamponu i tym razem nie czułem się winny, że „leczyłem się”.

Jednak ten jeden drobny akt buntu nie mógł pokonać miliona innych, które skupiały się na samopoświęceniu. Czerpiąc energię z tego, co wydawało się skromnymi rezerwami, dalej pracowałem, nauczałem i dawałem więcej, desperacko szukając potwierdzenia ze strony otaczającego mnie świata. Zagłębiając się głębiej w świat zdrowia i dobrego samopoczucia, potajemnie pragnęłam być „doskonałą” mamą biegającą w maratonie, mamą medytującą i zajmującą się zielonym sokiem, z własnym biznesem. Próbowałem, ale też nie. W miarę jak moje zajęcia z medytacji rosły, wciąż nie mogłem przezwyciężyć swojego niepokoju na tyle, by zrobić od zera zielony koktajl. Dorastając w domu, w którym kuchnia służyła głównie do przechowywania żywności, a nie do rzeczywistego gotowania, sama myśl o kupowaniu składników i robieniu dla siebie zielonego smoothie we własnej kuchni wydawała się niemożliwie przytłaczająca.

Robiąc krok:cofnąłem swoje poranki.

Nawet gdy z coraz większą pasją stanęłam w obronie matek, które dbały o siebie w każdy możliwy sposób, nie można było zaprzeczyć, że nadal nie byłam szczęśliwa. Fizycznie, psychicznie i emocjonalnie poczułem się przytłoczony ciężkim kocem nieszczęścia, który zaczął przekształcać się w ciche, ale niezaprzeczalne poczucie desperacji. Czy o to chodziło w macierzyństwie? Jeśli tak, to nie chciałem tego. Nigdy nie chciałem się tak czuć. Było tak wiele dni, kiedy bardzo chciałem się rozpłakać, zbyt zmęczony na głębokim poziomie duszy, by „zrobić to wszystko” przez kolejną sekundę. Moje dzieci były niesamowitymi stworzeniami i oboje w pełni zawładnęły moim sercem, a jednak potajemnie zastanawiałam się, o ile więcej muszę dać. Nawet gdy coraz bardziej pasjonowała mnie nasza potrzeba wychowywania się, nosiłam swoje zmęczenie jak odznakę honoru, znak, że przynajmniej brałam udział w wyścigu, by zostać „dobrą” matką.

To poczucie, że zawsze jest zbyt wiele kroków w tyle, rosło tylko tak, jak robił to Calvin. Im bliżej był malucha, tym więcej miał energii. Im więcej mógł się ruszać, tym bardziej nalegał, że musi. Był w ciągłym, pełnym akcji działaniu od momentu, gdy otworzył oczy, aż do chwili, gdy je w końcu zamknął.

Przed tym momentem mojego życia nigdy nie byłam ranną osobą. Nie miałam zwyczaju wyskakiwać z łóżka ani przechodzić od zera do setki w kilka sekund, ale z Calvinem wydawało mi się to obowiązkowe. Głęboko mnie to wstrząsnęło, strzępiając nerwy i zmniejszając moją cierpliwość. Jako ktoś, kto zawsze był bardzo wrażliwy na hałas i energię, czułem się wiecznie niezsynchronizowany z tym, jak szybkie i głośne stawało się moje życie domowe.

W końcu zdecydowałem, że mam dość. Zaczynałem każdy dzień w panice. Bryan (mój mąż) często odczuwał ciężar mojego niepokoju; Zacząłem mieć pretensje do rozpoczynania każdego dnia od złej stopy. Teraz całkowicie zanurzony w internetowym świecie zdrowia i dobrego samopoczucia, słyszałem, jak kilku liderów branży mówi o znaczeniu przestrzegania porannej rutyny. Nadszedł czas, aby stworzyć taki dla siebie.

Decyzja o dokonaniu czegoś, co sprowadza się do zwykłej codziennej zmiany, okazała się niezwykle cenna. Z biegiem czasu stało się to również nawykiem, na którym nadal polegam, rozpoczynając dzień. Jak w prawie wszystkim, od jedzenia po ćwiczenia, medytację i nie tylko, najlepiej radzę sobie, kiedy pozwalam sobie na elastyczność. Nie jestem sztywny co do nawyków i nie radzę sobie dobrze, gdy staram się zbyt długo trzymać jednej rutyny. Może to oznaczać, że naprawdę lubię medytować przez okres tygodni lub miesięcy, tylko po to, by pewnego dnia odkryć, że zamiast tego wzywa mnie dziennikarstwo.

Chociaż pomysł pozostawania otwartym na nowe tęsknoty i pragnienia może wydawać się pociągający, w kulturze, która często definiuje sukces jako zawsze robienie więcej, lepiej, moja potrzeba elastyczności może odczuwać, a nawet wyglądać na porażkę. Czy jestem mniej medytującym, ponieważ nie praktykuję każdego dnia? Czy jestem mniej biegaczem, ponieważ czasami chodzę na jogę, a mniej joginem, ponieważ czasami wolę biegać? Czy jestem mniej zdyscyplinowany, ponieważ moja poranna rutyna w czwartek może różnić się od tej w poniedziałek?

Ponieważ renegocjowałem swój związek z ideą i praktyką porannej rutyny w latach od jej rozpoczęcia, musiałem zaakceptować fakt, że mój pomysł na udaną poranną rutynę oznacza posiadanie jej w ogóle. Dla mnie celem jest tworzenie poranków, które wzmacniają mnie duchowo, emocjonalnie i fizycznie. Jak to się dzieje i jak to się zmienia z dnia na dzień, już mi nie przeszkadza.

Niezależnie od tego, czy radzisz sobie lepiej dzięki temu bardziej elastycznemu podejściu, czy bardziej konsekwentnemu, zachęcam do przyglądania się własnym porankom. Jak sprawić, by początek dnia był bardziej satysfakcjonujący?

Wyciąg z książki Umierać, by być dobrą matką:jak pozbyłam się winy i przejęłam kontrolę nad rodzicielstwem i życiem e przez Heather Chauvin. Copyright © 2021 by Heather Chauvin. Wyciąg za pozwoleniem z Page Two Books.