Pożegnanie z pociągiem Tomasza

Jeden z pierwszych napadów złości, jakie zdarzył mi się mój syn, dotyczył pociągu Thomasa. Pamiętam to doskonale, ponieważ, jeśli mam być szczery, uznałem, że podczas tego jest trochę słodki. Nadeszła pora kąpieli, co oznaczało, że przestał bawić się silnikami Thomasa i – jak to często bywa w przypadku dwulatków – nie był szczęśliwy.

"Chcę grać w Thomasa!" powiedział przez łzy, gdy tupał nogą. W tamtym czasie nie mówił o burzy, więc pamiętam, że byłam zadowolona z jego zdolności do komunikowania się i oszukana przez uroczy brzuszek dziecka, który wystawał mu na pieluchę. Wszyscy wiedzieliśmy, że pociągi są na najlepszej drodze, by stać się jego ulubioną zabawką, ale po raz pierwszy emocje związane z tą preferencją były tak widoczne.

W miarę upływu czasu jego miłość do Pociągu Tomasza nasilała się. Zaczęliśmy od drewnianych torów i małej grupy pociągów magnetycznych. Na początku mieliśmy tylko główną załogę — Thomasa, Percy'ego, Jamesa, Emily i Gordona. Ale im starszy był mój syn i im bardziej rozwijał się jego umiejętności budowania torów, przeszliśmy na tory TrackMaster i koordynację pociągów na baterie. Często w weekendy schodziłem do piwnicy o 7 rano, aby znaleźć mojego męża i syna, którzy dopracowują cały świat Thomasa, który łączył Super Station z zestawem Turbo Jungle, jako niejasne pociągi, takie jak Troublesome Trucks, Bill i Ben i Latający Szkot, przemknęli obok.

Mój syn był fanem noszącym karty. Miał koszulkę Thomas the Train, plecak i — czy muszę to w ogóle mówić? — tort urodzinowy trzy lata z rzędu. I za każdym razem, gdy zabierałem moją najstarszą córkę do biblioteki po nowe rozdziały, bez wezwania, schodziła do działu dla małych dzieci, żeby wziąć kilka książek Thomasa dla jej młodszego brata. Wszyscy byliśmy w to zamieszani.

Ale w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy wszystko się zmieniło. Teraz, gdy ma 5 lat, niegdyś graniczna obsesja mojego syna wyraźnie zaczyna słabnąć. Nie czuje się już nagi, jeśli nie wychodzi z domu z pociągiem zaciśniętym między pięściami; czytamy ostatnio więcej książek National Geographic Kids i „Fly Guy” niż cokolwiek innego; i nie pamiętam, kiedy ostatnio tory, które kiedyś rozchodziły się jak Kudzu na podłogach piwnicy i salonu, opuściły plastikowe pojemniki.

Nie jestem dumny, by się do tego przyznać, ale były chwile, kiedy popełniłem największy grzech rodzicielski:pragnę, aby czas z moim synem płynął szybciej.

„Sprawy będą łatwiejsze, gdy będę mógł z nim rozsądnie”, myślałem w wirze kolejnego krachu. „Nie mogę się doczekać, aż naprawdę się prześpi” – mówiłam mężowi prawie co tydzień, odnosząc się do podpisu naszego syna o pobudkach o 5:30 rano. „Musi być lepszy w ubieraniu się” – mruknęłam, kiedy się spóźniliśmy.

Teraz, w ostatnim roku jego przedszkola, zmaterializowały się wszystkie rzeczy, za którymi tęskniłem, aby codzienne życie przebiegało gładko. I wydaje się, że z tego krótkiego i bardzo konkretnego czasu pozostała wieża z pudeł wypełnionych wszystkim, co mogłoby być potrzebne do odtworzenia całej wyspy Sodor.

Podczas gdy moja najstarsza córka wydawała się latać przez swoje małe dzieci, przechodząc od niemowlęcia do małej dziewczynki w mgnieniu oka, mój syn — głównie, jak sądzę, ze względu na różne poziomy dojrzałości posiadane przez chłopców i dziewczęta — wydawało się, że znacznie dłużej pozostał mały. Kiedy półtora roku temu urodziło się moje najmłodsze dziecko, moja starsza córka, która miała wówczas 6 lat, od razu wcieliła się w rolę drugiej matki. Mój syn chciał po prostu bawić się zabawkami dziecka. Został wyszkolony na nocnik rok później niż jego starsza siostra, zostawiając w domu otuloną pieluchę 3-latkę. Miał smoczek po 2. Nadal nazywa jack-o-lanterns „jack-o-lanterins”. Jest jeszcze dzieckiem. Ale wiem, że nie.

Kilka tygodni temu mój syn, mój jedyny synek, skończył 5 lat i nie da się ukryć, że w ostatnim roku zaczął dochodzić do siebie. Umawia się na randki z przyjaciółmi. Potrzebuje tylko jednego pchnięcia dużej huśtawki, zanim zacznie płynąć pod wiatr. Jego trzewiowo słodkie seplenienie jest trochę mniej dostrzegalne. I nie poprosił o jeden pociąg na urodziny. Pakiet przyrodniczy do „odkrywania”, teleskop, artykuły artystyczne, książka o surfingu — oto rzeczy, które teraz interesuje. To jego kolejna faza.

Mimo że nadal mam w domu dziecko w mojej najmłodszej córce, nie trzymam się tak potajemnie wszystkiego, co mogę dostać z moim synem — jak balony wciąż go unoszą, jak on”. Będę z radością słuchał (i tańczył) „Baby Shark” ze swoją młodszą siostrą, jak wciąż chce być mocno przytulany każdej nocy, dopóki nie zasypia w moich ramionach, z jego małą twarzą wtuloną w moje włosy. Kiedy to się skończy? Za kilka miesięcy? Kiedy jest w przedszkolu? Czy możemy dostać się do drugiej klasy?

„Proszę, niech to potrwa jeszcze trochę”, często sobie teraz myślę.

W mroźny styczniowy dzień dwa lata temu, kiedy byłam w ciąży z moją drugą córką, zabraliśmy z mężem dzieci na koncert Thomas the Train w Brooklyn Botanic Garden. Moja córka, która nigdy tak naprawdę nie interesowała się Thomasem, była żołnierzem, a mój syn… cóż, był całkowicie szalony. Kiedy dyrygent maszerował po małej scenie w pasiastym kapeluszu i kombinezonie, śpiewając piosenkę przewodnią Tomka i przyjaciół, mój mąż i ja patrzyliśmy, jak nasz 3-letni syn podskakuje i śpiewa. Nie chciałem wyrywać się z tej chwili — ale wiedziałem też, że chciałbym ją przeżyć na nowo — więc nagrałem ciemne i niewyraźne wideo mojego syna, które tak, nadal oglądam.

W ziarnistym filmie wydaje mi się mały, ale nie jest tak obcy od chłopca, którym jest teraz, i tego, którym się staje. Ten sam uśmiech. Te same zakapturzone oczy. Ten sam zapał i determinacja, tylko trochę mniej zwinny. On jest szczęśliwy. Niespokojny. Głupi. Nigdy za daleko od rodziców. Mały chłopiec w całej okazałości.