Mogę dobrze prosperować jako pracująca mama, ponieważ mój mąż jest tatą w domu

Autor:Conz Preti

Kiedy mówię ludziom, że mam troje dzieci w wieku poniżej 4 lat w domu, pracuję na pełny etat i mam kilka niezależnych występów, wszyscy wzdychają na poziomie Wonder Woman, na którym żongluję tymi wszystkimi rzeczami. Prawda jest taka, że ​​nie mogłabym tego zrobić, gdyby mój mąż nie był tatą w domu, opiekującym się dziećmi każdego dnia. Nie zawsze tak było. W rzeczywistości oboje pracowaliśmy i zatrudnialiśmy kogoś, kto zaopiekuje się naszym dzieckiem, abyśmy zrozumieli, czego tak naprawdę potrzebuje nasza rodzina, aby wszyscy byli szczęśliwi.

Kiedy nasze pierwsze dziecko miało zaledwie 3 tygodnie, mój mąż musiał wrócić do pracy, zostawiając mnie, wciąż dochodzącą do siebie po nagłym i niespodziewanym cesarskim cięciu, opiekę nad noworodkiem, który bardzo źle się odżywiał (a przez to nie przybierał na wadze). ), cały czas balansując na krawędzi ataku paniki. Jego pracodawca zapewnił tylko tydzień płatnego urlopu ojcowskiego, dodał jeszcze dwa tygodnie PTO i to wszystko.

To było brutalne. Na nas obu.

Potrzebowałem wsparcia i pomocy. Mijały dni, a ja nie mogłam odpowiednio wziąć prysznica. Płakałam regularnie i zastanawiałam się, czy zrujnowałam swoje życie, sprowadzając tego maleńkiego człowieczka do naszego świata. Mój mąż czuł, że ciągle tęsknił, jego syn rósł tak szybko, a on nie był tego częścią. Kiedy nadeszło lato, zdecydował się wziąć trzy miesiące wolnego i przenieśliśmy naszą trzyosobową rodzinę (plus dwa psy) z Nowego Jorku na odległą farmę, abyśmy mogli się rozłączyć i przez chwilę cieszyć się nawzajem swoją obecnością. Mogliśmy sprawić, żeby to zadziałało, ponieważ mój urlop macierzyński był pełnopłatny i zasiłkowy przez całe sześć miesięcy, kiedy byłem poza domem.

To było niesamowite. Nasze dni były powolne, bez wielkich planów i zgiełku miasta. Odwiedzaliśmy parki stanowe, nasze dziecko drzemało na plaży w cieniu drzew, próbowaliśmy nowych piw, kupowaliśmy antyki i po prostu cieszyliśmy się swoim towarzystwem.

Byłem ożywiony i gotowy do powrotu do pracy przed zakończeniem urlopu. Z drugiej strony mój mąż nie tak bardzo. Te trzy miesiące uświadomiły mu, jak bardzo mu brakowało. To również sprawiło, że pomyślał o tym, jak mało jest jego własny tata, ponieważ tak ciężko pracował i tak dużo podróżował, aby zapewnić swojej rodzinie jak najlepsze życie. Utrzymywał ich dobrze, ale w międzyczasie stracił więź ze swoimi synami. To była bardzo podobna sytuacja z moim własnym tatą i mną. Mój mąż i ja dużo rozmawialiśmy o tym, że nie chcieliśmy tego samego dla naszej rodziny; chcieliśmy być obecni i dostępni dla naszych dzieci. Czy moglibyśmy to zrobić, pracując jednocześnie na pełny etat, aby zapłacić rachunki?

Po powrocie do Nowego Jorku mój mąż postanowił wrócić do pracy w niepełnym wymiarze godzin. Jego godziny były o wiele dłuższe niż moje, jego harmonogram o wiele bardziej sztywny niż mój. Mogłam negocjować pracę w domu dwa dni w tygodniu, abyśmy mogli zabierać dzieci na rodzinne przygody w ciągu tygodnia i być w pełni obecni podczas każdej kolacji.

Zatrudniliśmy nianię na te dni, kiedy oboje pracowaliśmy poza domem. Tak szybko stała się częścią rodziny i naprawdę przyczyniła się do tego, że mogliśmy osiągnąć dynamikę, jakiej chcieliśmy. Była elastyczna i niezawodna, ale też… bardzo droga. Cała pensja mojego męża miała pozwolić sobie na tę dodatkową parę rąk. Kilka razy w roku kwestionowaliśmy nasze wybory, ale wtedy życie w Nowym Jorku i bycie pracującymi rodzicami miało sens.

Mniej więcej w czasie, gdy ustaliliśmy nowe życie i harmonogram, zaszłam w ciążę z niespodziewanymi bliźniakami. Próbowaliśmy przez jakiś czas i poroniłem, co naprawdę pokazało, że chcę mieć więcej dzieci. Jednak bliźnięta wydawały się czymś więcej, niż mogliśmy sobie z tym poradzić, zwłaszcza biorąc pod uwagę trudny start, jaki miałem z naszym pierwszym dzieckiem, a jeszcze bardziej z tym, co to oznacza dla naszych finansów.

Kiedy cierpiałem na wyniszczające poranne mdłości (bardziej jak całodzienna choroba), przeszliśmy przez wszystkie możliwe scenariusze, które sprawdziłyby się dla naszej rosnącej rodziny. Nasz syn mógłby chodzić do pobliskiej domowej szkoły Montessori, podczas gdy nasza niania opiekowała się bliźniakami, więc wtedy mój mąż i ja mogliśmy pracować na pełny etat, może w domu? Czy w domu było wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich? Czy rzeczywiście stać nas na to wszystko? Czy po prostu podążaliśmy ścieżkami naszych własnych ojców, jedynej rzeczy, której nie chcieliśmy robić?

Życie czasami działa w tajemniczy sposób. Żałuję, że nie powiedziałem nam, żebyśmy się zrelaksowali, ponieważ mieliśmy dostać podkręconą piłkę życia.

Bliźniaki urodziły się na początku marca 2020 roku. Po raz kolejny przeżyłem brutalny powrót do zdrowia. Mój położnik wypisał mnie pod warunkiem, że pozostanę w „areszcie domowym” przez co najmniej dwa tygodnie, biorąc pod uwagę ogromną ilość utraconej krwi. Więc zrobiłem. A potem ogłoszono pandemię. Mieliśmy troje dzieci w wieku poniżej 3 lat, dwie prace na pełen etat, żadnych dodatkowych rąk i dużo żonglowania.

Dzień, w którym mój położnik zobaczył mnie na wizytę poporodową (i powiedział, żebym nie przyjeżdżał na kolejne sześciotygodniowe badania kontrolne) był dniem, w którym wraz z mężem postanowiliśmy spakować walizki i udać się na północ do Maine, gdzie mieliśmy rodzinny dom moglibyśmy zostać, dopóki nie opadnie kurz. Myśleliśmy, że będziemy tam miesiąc, może dwa, a potem życie wróci do normy. Tyle że tak się nie stało.

Wkrótce po moim powrocie do pracy, gdy mój mąż był jeszcze na urlopie rodzicielskim, został zwolniony z powodu cięć COVID. Moją pierwszą reakcją była panika, którą robię z łatwością. Ale poczuł ulgę. Rozmawialiśmy już, co zrobić z naszymi małymi bliźniakami, kiedy będzie musiał wrócić do pracy. Nie czuliśmy się bezpiecznie wysyłając dwoje 3-miesięcznych dzieci do placówki opiekuńczej, a nie podczas pandemii. Nie czuliśmy się też bezpiecznie, sprowadzając kogoś spoza naszej rodziny do opieki nad dziećmi w domu. Ale co ważniejsze, mój mąż tak mocno związał się z bliźniakami – po prostu będąc obecnym od początku w sposób, w jaki nie był w stanie tego zrobić z naszym pierwszym – że choć opiekowanie się dwójką krzyczących dzieci było trudne, to chciał być z nimi.

Zdecydowaliśmy się więc na kolejną dużą zmianę. Oprócz przeszczepienia się na stałe do Maine, zostałam jedynym żywicielem naszej rodziny, a mój mąż został rodzicem, który zostawał w domu. Odrzucenie społecznych oczekiwań dotyczących tego, kto zajmuje się opieką nad dzieckiem i kto przynosi pieniądze, było najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się naszej rodzinie. Widzenie więzi, jaką moje dzieci mają z ojcem, sprawia, że ​​moje jajniki robią letnie salta.

Oczywiście ludzie cały czas pytają mojego męża, kiedy wróci do pracy biurowej. Odpowiedź brzmi:Kto wie? W końcu dzieci pójdą do szkoły, a on będzie miał puste dni do wypełnienia. Na razie nie skupiamy się na tym.

Jeśli chodzi o mnie, jestem jednym z tych szczęśliwców, którzy na zawsze mogą pracować z domu (robiłem to, zanim wszyscy zostali do tego zmuszeni), więc mogę przebywać z naszymi dziećmi częściej niż wtedy, gdy byliśmy po raz pierwszy. urodzić się. Czasami czuję się winny, gdy jestem schowany w swoim biurze i piszę, i słyszę płacz dziecka — mam ochotę rzucić wszystko i pobiec do nich. Kiedy to robię, mój mąż przypomina mi, że opieka nad dziećmi jest teraz jego pracą w godzinach pracy i odsyła mnie z powrotem do pracy.

Kto wie, co przyniesie nam przyszłość? Mam nadzieję, że nie kolejna pandemia, ale może (może) więcej dzieci, którymi trzeba się zająć w domu.

Conz Preti jest argentyńską dziennikarką i mamą dzieci poniżej 4 roku życia. Pracuje w dziennikarstwie cyfrowym od ponad dziesięciu lat, a jej byt można znaleźć w wielu popularnych witrynach, które milenialsi regularnie czytają. Jest autorką „Too Pregnant To Move” i jej cotygodniowego biuletynu Modern Motherhood.